Miało być o jedzeniu... jak to zwykle bywa życie i czas weryfikują pomysły.

Pomimo, iż blogów o życiu, świecie i jajecznicy jest co najmniej kilka milionów, a może i jeszcze więcej, ale i tyle samo ludzi więc i znajdzie się miejsce na kolejny. Zasadniczo odnoszę wrażenie, że większość jak nie całość naszego życia przeniosła się do sieci. Poznajemy ludzi, zakochujemy się, zdradzamy, uczymy, prowadzimy życie towarzyskie, opisujemy najintymniejsze momenty z życia. Czy to pochwalam? Nie. Owszem można zapytać: "i gdzie tu spójność?", gdy piszę i chcę przelewać swoje myśli w internetowy niebyt. Zatem, dlaczego to robię? Szczerze sama do końca nie wiem. Być może dla znalezienia równowagi pomiędzy prowadzeniem życia jak większość populacji, a tym co wydaje mi się godne poddania pod wątpliwość. Możliwe również, że myśli wypowiedziane, a w tym przypadku zapisane schodzą z umysłu jak lawina śnieżna i zaczynają mieć zupełnie inne znaczenie. Zatem czas zacząć przemyślenia młodej mężatki - nie oszukujmy się - zagubionej zawodowo. Jakby tego było mało to z problemami, których sama czasem nie rozumie i z pomysłami rodem z ministerstwa głupich kroków.